piątek, 26 października 2012

Na jak dużo rozmów o domu pozwalać w pracy?

Dzisiaj kontynuacja tematu: sprawy prywatne w pracy (poprzednie artykuły: Czy mówić w pracy o życiu prywatnym? i Poruszanie trudnych tematów w pracy). Tym razem spojrzenie od strony szefa zespołu.

Prywatne problemy podwładnych to dodatkowe sprawy na głowie, a przecież przełożony i tak ma ich dużo. Z drugiej strony brak wiedzy na ich temat nie spowoduje, że znikną. Jeżeli są trudne dla pracownika to wpływają na jego pracę. Wolę wiedzieć co się wtedy dzieje, skoro to wpływa na mój obszar zarządzania. Jak można pomóc przeszkodę usunąć to dla zespołu lepiej. Jak nie jest to takie proste, to chociaż próbuję zmniejszyć straty. Swoimi decyzjami możemy pomóc lub bardzo utrudnić pracownikowi uzyskanie równowagi.

Najlepiej, żeby prywaty w pracy w ogóle nie było. Takie rozmowy zabierają czas przeznaczony na pracę, odciągają uwagę od bieżących tematów. Ale prawda jest taka, że jak ktoś ma wielki problem w domu to wcześniej czy później zacznie o tym gadać. Dla szefa projektu, w którym jest taki pracownik, to może być bardzo dużym utrudnieniem, a w przypadku kluczowej osoby nawet opóźnieniem. Z doświadczenia jednak wiem, że na rozwiązanie trudnego problemu traci się pół dnia na pogaduchy, ale potem do końca projektu mamy w zespole mega pracowitą mrówkę. I do tego uśmiechniętą :) Oczywiście o ile udało się znaleźć skuteczne rozwiązanie.

Gdy ludzie mają duże problemy w domu to samo stworzenie im spokojnego miejsca pracy, gdzie są doceniani, gdzie wszystko działa, gdzie mogą odpocząć i wrócić do pionu często jest bardzo dużą pomocą. Nie musi być to miejsce gdzie się wygadają, gdzie znajdą rozwiązanie. Wystarczy, że nic nie będzie im przypominało problemu, dzięki czemu będą mogli nabrać do niego dystansu.

Jako szef trzeba uważać na problemy, których nie załatwi się jedną pogawędką. Gdy ktoś jest na progu depresji, ma ciężką chorobę w domu, to jemu jest potrzebna stała pomoc. Jeżeli nie jesteśmy w stanie takiej dać, to jedyne co możemy zrobić, to pomóc w poszukaniu takiej pomocy z zewnątrz. I zaakceptować fakt, że ktoś może tej pomocy nie chcieć lub nie umie jej przyjąć.

Każdy z nas jest inny i ocenę sytuacji dobrze jest kalibrować względem człowieka. Ja np. nie umiem nie mówić o wielkich chwilach w moim życiu, o pierwszym kroku dziecka, o pierwszym słowie ”Mama” itd. Ale z drugiej strony musi minąć trochę czasu, zanim dobiorę słowa, by umieć nazwać największe problemy. Często jak te słowa przychodzą to już jest po sprawie lub samo nazwanie pokazuje rozwiązanie. Więc to, że ktoś nie mówi o swoich problemach nie oznacza, że ich nie ma, nie oznacza też, że nie ma do nas zaufania. Czasem po prostu ludzie tak mają. A może mają inne sprawdzone grono? Jak sobie radzą to super. Przecież o to chodzi.
 
W przypadku osoby dużo gadającej nagłe wyciszenie jest raczej podejrzane i może być sygnałem, że coś się dzieje. W tematach firmowych wcale nie musi się jej aktywność obniżyć, ale jeżeli codziennie opowiadał coś o domu, a nagle przez kilka dni nic to może potrzebuje pomocy? Nie należy uderzać od razu. Ludzie potrzebują czasu. Można dyskretnie zadać pytanie czy coś się dzieje i czy można pomóc. Koniecznie w cztery oczy.

Niekiedy jednak ludzie sobie nie radzą. Mimo wielu rad problem nadal istnieje. Człowiek dostaje czas, inni się spinają by nadrobić jego braki, a poprawy nie ma. Kiedy taka sytuacja wpływa na pracę zespołu to trzeba postawić sprawę jasno – brak rozwiązania prywatnego problemu może oznaczać dodatkowo problem w pracy. Czasami taki dodatkowy motywator jest wystarczający, by pracownik sięgnął także po trudne rozwiązania. Jak to nie pomoże trudno – odpowiadamy za zespół, a jest on tak silny jak najsłabsze jego ogniwo.

Szefom nastawionym na cel może być trudno rozmawiać o problemach swoich ludzi. Można po prostu nie potrafić zajmować się problemami „ludzkimi” swoich podwładnych. Można się od tego odciąć. Można sprawić, by ludzie w ogóle nie poruszali w pracy spraw domowych. To jest możliwe. Tylko co się dzieje, gdy rzeczywiście mają problem? Najczęściej dowiadujemy się o tym przy okazji czytania wypowiedzenia. A to jest najkosztowniejsze rozwiązanie dla zespołu.

Pracownik jest przede wszystkim człowiekiem - ma dobre i złe chwile. Szef jest od tego, by zespół pracował wydajnie. A to czasami oznacza zajęcie się sprawami pozafirmowymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz