Gdy byłam szefem zespołu, którego zadaniem
było utrzymywanie środowiska informatycznego u klienta, zauważyłam, że jeden z
pracowników bardzo dobrze wykonuje swoje zadania. Do jego pracy w ogóle nie
było skarg, klient był zadowolony, w przypadku pojawiania się nowych zadań wszystko było dobrze organizowane. Postanowiłam tego pracownika awansować, by jego porządek wpływał na większy obszar. On jednak nie chciał. Awans oznaczał pracę w innych godzinach, a dotychczasowa sytuacja
bardzo mu odpowiadała. Po pracy mógł wychodzić z
dziećmi na wycieczki i nie chciał tego stracić. Czas z rodziną był dla niego ważniejszy niż większe pieniądze. Podziwiałam tego człowieka za pełne rozpoznanie
wartości, które są dla niego ważne, za życie w zgodzie ze sobą. I choć nie dał zespołowi
tyle ile by mógł, to był ważnym jego członkiem. Wiedziałam, że obszarem gdzie
on jest nie muszę się zajmować. Szczególnie to doceniałam, gdy nagle pożar
wybuchał w wielu miejscach. U niego zawsze był spokój, a jak nawet coś się
tliło to sam potrafił sobie z tym poradzić. Ja mogłam więcej czasu poświęcić dla
pozostałych członków zespołu.
Innym przykładem był kolega, który przez
kilkanaście lat robił to samo. Znamy powiedzenie, że jak ktoś się nie rozwija to
się cofa i wtedy już blisko do myśli o zwolnieniu takiego pracownika. Jednak w
jego przypadku niesamowite było to, że nie tracił entuzjazmu, zawsze starał się
tak samo dobrze wykonać swoje działania. Rozwiązania nie były coraz lepsze, ale
też nie były coraz gorsze. W zespole, gdzie większość zadań polegała na
utrzymaniu środowiska, ludzie, którym nie spada motywacja do pracy mimo
ciągłego wykonywania tych samych zadań, byli na wagę złota. W okresie, gdzie
ważne było wprowadzenie innowacyjności, wprowadzenie nowych optymalizujących
rozwiązań tacy ludzie też byli potrzebni, bo po wprowadzeniu zmiany następował
okres codziennego jej utrzymania. Utrata ludzi odpornych na nudę mogła być bardzo kosztowna dla
zespołu.
Większość z nas ma jednak taką naturę, że jak
robi ciągle to samo to mu się nudzi i spada wtedy wydajność pracy. Sposobem na
to jest zmiana. Można np. ludzi zamienić ze sobą w projektach. Można szukać
nowego obszaru działania dla zespołu, gdzie przesunie się część obecnej załogi,
a na ich miejsce zatrudni się kogoś nowego. Sposobów jest mnóstwo. Ważne, by
zauważać, że pracownik się już nudzi i być otwartym na to co niesie życie.
Ok, operacyjni są potrzebni. Kierownicy
też, bo ktoś musi koordynować prace i brać na siebie rozwiązywanie bieżących
konfliktów i problemów. Ale po co non stop utrzymywać strategów?
Opracowania strategii nie wykonuje się często.
Jej przygotowanie powinno uwzględniać nowe cele, jak i charakterystykę zespołu
– jego mocne i słabe strony, brać pod uwagę możliwe zdarzenia w przyszłości,
którym strategia ma się oprzeć oraz te, które powinna wykorzystać. Ale zawsze w
życiu mogą pojawić się przeszkody i nowe warunki, które powodują, że nie jest
możliwe dalsze podążanie wyznaczoną drogą. Wtedy właśnie przydaje się strateg. Wprowadza zmiany w
taktyce, a czasami nawet w strategii. Dodatkowo, by osiągnąć wyznaczone cele regularnie sprawdza czy naszymi działaniami operacyjnymi zdążamy w
dobrym kierunku. Stąd stratedzy w zespole są potrzebni nie tylko podczas fazy
jej opracowywania. Najlepiej, gdy na czas niezajmowania się strategią potrafią zmienić miejsce w zespole, co w mniejszych firmach jest wręcz konieczne.
Mały zespół wymusza bycie elastycznym i w
zależności od sytuacji przyjmowanie różnych ról. Nie jest wtedy łatwe
zajmowanie się działaniami strategicznymi i operacyjnymi jednocześnie.
Operacyjność wymaga skupiania się na szczegółach, a strategia wręcz przeciwnie
- dystansu do codziennych czynności. Ja w takich sytuacjach dzieliłam swój
czas: gdy trzeba było zająć się strategią zostawałam w domu, odcinałam się od
firmy, wszelkie sprawy operacyjne odkładałam na bok. Czasem to kończyło się
byciem na dywaniku, ale długofalowo i ja i zespół na tym wygrywaliśmy. Dużym wsparciem
było zrozumienie zespołu, że taki czas jest mi potrzebny. Gdy rozrastał się zakres zadań
mojego zespołu rósł też sam zespół, a to powodowało coraz więcej zarządzania. Konieczna była redukcja moich zadań operacyjnych. Gdybym zostawiła
sobie te prace to kto by zarządzał i przygotowywał strategię na kolejne
lata?
Zespół
to grupa. Każdy ma w niej swoje miejsce. Nie dobrze jest gdy kogoś brakuje lub
ktoś wykonuje nie swoja pracę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz