Po ostatnim artykule o„niezastępowalności w pracy” temat nie dawał mi spokoju. Przypomniałam sobie, że w mojej przeszłości byli ludzie,
których nie udało się nikomu w pełni zastąpić. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że można być "niezastąpionym", ale w całkiem innym aspekcie niż pisałam ostatnio.
Prawda jest taka, że chodzimy do pracy, bo potrzebujemy pieniędzy. Mamy z niej satysfakcję, gdy odnosimy sukcesy. Lubimy ją, gdy się w niej dobrze czujemy. A to ostatnie zależy od atmosfery w
pracy. Tworzona jest ona przez ludzi. Dobry klimat wymaga uśmiechu,
wspierania, wspólnych celów. Sam się nie stworzy. Ktoś musi o to dbać.
Kiedyś pracowałam z Piotrem. Osoba
mądra, ciekawa świata, bardzo pomocna, a do tego ciepła i miła. Każdy mógł
liczyć na pomoc i radę. Piotr zawsze realizował swoje zadania, znajdował rozwiązania
trudnych problemów, a do tego miał dobry kontakt z klientem. Nie tracił go, gdy coś w
projekcie poszło nie tak, a wręcz przeciwnie – przekuwał porażki w swoje
sukcesy. Gdy odszedł, projekty przejął ktoś inny, rozwiązania problemów
nie były tak precyzyjne, ale zawsze wcześniej czy później się pojawiały, rady znajdowałam
u innych osób, choć nie były one już tak szybkie, proste i trafne.
Najtrudniejsze były relacje z klientem - trzeba było budować je na nowo. I niby
wszystko jakoś zastąpiliśmy, ale już nigdy nie było tak samo.
Najlepiej podsumowała to koleżanka: „Jak przychodził Piotr,
w pokoju się rozjaśniało. Na jego twarzy pojawiał się uśmiech i
widać było, że cieszy się, że nas widzi. Serce przy nim rosło”. Gdy odszedł,
już nie było tego uśmiechu, powiewu radości życia, ciekawości świata, a przede
wszystkim poczucia, że wszystko jest możliwe. Brakowało tego kogoś, kto w
gorszym momencie podtrzymywał na duchu, przypominał, że zawsze następuje lepsze.
Brakowało tego dobrego ducha zespołu.
Gdy pracowaliśmy z osobą, która odeszła, lubiliśmy ją, była dla nas miła, ale tak naprawdę nie
łączyło nas wiele, rozstanie jest podobne do wielu jakie przeżyliśmy już
w szkole czy przedszkolu. Ale gdy odchodzi ktoś ważny dla
nas, kultury firmy, ktoś kto wpływał na atmosferę w pracy, kto kreował
codzienne
zachowania, miał odwagę sprzeciwiać się pomysłom, które biły w zwykłego
pracownika, nie podchodzimy do tego zwyczajnie. Taka osoba najczęściej
miała już swoje miejsce w naszych myślach, sercu. Ktokolwiek przyjdzie
na jej miejsce,
będzie już inaczej.
Człowiek ma wiele cech. Ich różnorodne zestawienie, czegoś więcej, czegoś mniej, powoduje, że się od siebie różnimy. I nie
mam tu na myśli zewnętrznego wyglądu, ale jacy jesteśmy, jak się
zachowujemy, jakie podejmujemy decyzje, jak traktujemy innych. Nowa osoba może
i jest w stanie lepiej wykonać zadania, projekty, ale jest kimś innym. Jeżeli wnosi uśmiech to jest to inny uśmiech, jeżeli potrafi doradzić to
robi to w inny sposób. Z nową osobą nie mamy wspólnych wspomnień, mnóstwa razem
rozwiązanych problemów. Pewnie z czasem tak będzie, ale to już będzie inny
czas, inna relacja.
Jeżeli ktoś chce być „niezastąpiony” to
powinien innym dawać jak najwięcej siebie, dbać o nich i pomagać. I jak najwięcej
się uśmiechać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz