Od trzech dni mam pustkę w głowie. Dlatego dzisiaj coś nowego - przegląd kawałów o pracy.
Mnóstwo jest seksistowskich o
sekretarkach – tych nie przytaczam. Nie znalazłam takich, gdzie występowałaby
kobieta-szef, za to w kilku jest odważna pracownica:
Panna Ziuta zawsze spóźnia się do pracy. Któregoś dnia wzywa ją dyrektor.
-Czy pani wie, o której zaczynamy pracę?
-Skąd mam wiedzieć? Kiedykolwiek przyjdę wszyscy już pracują.
Szef wrócił z lunchu w bardzo dobrym
humorze i zwołał wszystkich pracowników, by wysłuchali kilku dowcipów, które
usłyszał. Wszyscy śmiali się do rozpuku, oprócz jednej dziewczyny.
- O co chodzi? – przyczepił się szef. Nie masz poczucia humoru?
- Nie muszę się śmiać – odpowiedziała dziewczyna. Odchodzę w piątek.
I jeden poza klasyfikacją, ale też z kobietami:
W naszym zakładzie pracy nie
dyskryminujemy kobiet. Wszyscy są przepracowani.
Dość dużo jest o pracy, ale z rolą kobiety
jako żony lub matki:
Co to znaczy urlop? Ojciec wyjaśnia
synowi:
- Urlop, synku, to kilkanaście dni w roku, kiedy przestaje się robić to, co
każe szef, a zaczyna się robić to, co każe żona.
Młody pracownik do szefa:
- Moja żona poradziła mi, abym poprosił o podwyżkę.
- Dobrze, ale muszę poradzić się w tej sprawie mojej żony...
Mój ulubiony :)
Project Manager to człowiek, który
myśli, że jak weźmie dziewięć kobiet, to urodzą dziecko w miesiąc.
Wiele jest kawałów, gdzie słowo
„pracownik” jest co prawda rodzaju męskiego, ale spokojnie można by wstawić tu
rodzaj żeński. Te żarty wskazują na zagadnienia, które są newralgiczne we współpracy
przełożony-podwładny. Np. te o pieniądzach:
Moi pracownicy zażądali zachodnich
wynagrodzeń. Tylko się upewniam: Boliwia jest na zachód?
Sztuka negocjacji:
- Szefie, dostanę podwyżkę?
- W żadnym wypadku!
- Tak...? Bo powiem innym, że dostałem...
Albo o czasie pracy:
Pyta się szef pracownika:
- Masz wolny czas?
- Tak.
- Oj niedobrze, niedobrze.
Rozmowa dwóch szefów:
- Dlaczego twoi pracownicy są zawsze tak punktualni?
- Prosty trick! 30 pracowników a tylko 20 miejsc na parkingu...
Oczywiście rozmowy o urlopie to czasem trudna sprawa:
Zabawne jak mało ważna jest twoja
praca, gdy prosisz o podwyżkę, a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy
prosisz o urlop.
Spotykają się dwaj koledzy. Pierwszy z
nich zagaduje:
- Wyglądasz na wypoczętego i zadowolonego z życia. Jesteś na urlopie?
- Ja nie, ale mój szef tak...
Rekrutacja – te są troszkę wyższych
lotów:
Szef przyjmuje nowego pracownika:
- W naszym zakładzie obowiązują dwie zasady. Pierwsza to czystość. Czy wytarł
pan buty przed wejściem do gabinetu?
- Oczywiście.
- Druga to prawdomówność. Przed moimi drzwiami nie ma wycieraczki.
Szef do pracownika:
- Mam dla Ciebie zadanie.
- Słucham?
- Wejdź na stronę praca.pl.
- Wszedłem.
- A teraz szukaj sobie nowej pracy.
Fakt, że istnieją kawały pokazujące szefów w dobrym świetle świadczy o tym, że tacy istnieją ;-)
W pewnej firmie nastał nowy dyrektor.
Zwołał zebranie wszystkich pracowników:
- Od teraz nastają nowe porządki:
Sobota i niedziela są wolne bo to weekend.
W poniedziałek odpoczywamy po weekendzie.
We wtorek przygotowujemy się psychicznie do pracy.
W środę pracujemy.
W czwartek odpoczywamy po pracy.
W piątek przygotowujemy się do weekendu.
- Czy są jakieś pytania?
- Czy z tą środą to tak na poważnie?
- No i jaki jest ten
twój nowy dyrektor? Da się z nim pracować?
- Więcej! Da się z nim nie pracować!
Dwa o samej pracy:
- Gdzie pracujesz?
- Nigdzie…
- A co robisz?
- Nic…
- Jak Boga kocham, fajne zajęcie.
- Tak, tylko, że ogromna konkurencja.
Komendant straży pożarnej zjawia się w
remizie. Spokojnie, wolnym krokiem idzie korytarzem do swojego gabinetu. Siada
za biurkiem, z namaszczeniem wypija kawę, potem drugą, przeciąga się, ziewa,
nie spiesząc się włącza megafon i mówi:
- No, chłopaki, zbierać się! Jest robota! Pali się Urząd Skarbowy.
I ostatni, który jest znany, ale tak
mądry, że warto go od czasu do czasu sobie przypomnieć:
Pewnego razu łódź przybiła do malej
meksykańskiej wioski. Amerykański turysta podziwiając ryby złowione przez
meksykańskiego rybaka zapytał ile czasu zajęło mu ich złapanie.
- Niezbyt długo - odpowiedział? Meksykanin
- W takim razie, dlaczego nie zostałeś na morzu dłużej żeby złapać więcej
takich ryb? - zapytał Amerykanin.
Meksykanin wyjaśnił, że ta mała ilość spokojnie wystarczy na potrzeby jego i
całej jego rodziny.
- A co robisz z resztą wolnego czasu? - zapytał Amerykanin. - Długo śpię, potem
złowię kilka ryb, bawię sie; ze swoimi dziećmi, spędzam sjestę ze swoja żoną.
Wieczorami wychodzę do wioski i spotykam się z moimi przyjaciółmi, wypijamy
kilka drinków, gramy na gitarze, śpiewamy piosenki. Żyję pełnym życiem...
Amerykanin przerywa.
- Ukończyłem studia MBA na Harvardzie, myślę, że mogę Ci pomóc. Powinieneś
zacząć łowić ryby dłużej każdego dnia. Możesz zacząć sprzedawać ryby skoro
będziesz łowić ich więcej. Mając dodatkowy przychód możesz kupić większą łódź.
Za dodatkowe pieniądze, które przyniesie Ci większa łódź możesz kupić druga
łódź i trzecią i tak dalej aż będziesz miał całą flotę statków. Zamiast
sprzedawać swoje ryby pośrednikom będziesz mógł negocjować bezpośrednio z
przetwórniami i może nawet otworzysz swoją własną fabrykę. Będziesz mógł wtedy
opuścić tą małą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, Los Angeles albo
nawet do Nowego Jorku! Stamtąd będziesz mógł kierować' swoimi interesami.
- Ile czasu mi to zajmie? - zapyta? Meksykanin.
- Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat - odpowiedział Amerykanin.
- A co później?
- Później? Wtedy dopiero sie; zacznie - odpowiedział Amerykanin, uśmiechając
się - Kiedy twój biznes będzie naprawdę duży, możesz zacząć sprzedawać akcje i
robić miliony!
- Miliony? Naprawdę?... A co potem?
- Potem będziesz mógł przejść na emeryturę, mieszkać w małej wiosce na
wybrzeżu, długo spać, bawić się z dziećmi, łowić czasami ryby, spędzać sjestę
ze swoją żoną i spędzać wieczory bawiąc się ze swoimi przyjaciółmi...
* Morał tej historii: Pamiętaj, dokąd chcesz dojść w swoim życiu, bo może już
tam jesteś!