Aby odpowiedzieć na to pytanie zdefiniuję pojęcie „dobry pracownik”. Dla mnie to osoba, która wykonuje prace
w wyznaczonym czasie, optymalizuje swoje zadania i stanowisko pracy i potrafi działać
perspektywicznie. Kobieta w domu robi to na co dzień, a powtarzanie codziennych
czynności uczy ją mistrzostwa. I co lepsze – musi podobnie sprawnie
działać w pracy, inaczej nie zdąży w domu ugotować obiadu czy odebrać dzieci.
Różnica między pracownikiem-mężczyzną, a
pracownikiem-kobietą polega na tym, że ona nie ma żony, która zajmie się
zakupami, sprzątaniem, przypilnowaniem dzieci itd. Domowe obowiązki powodują,
że kobieta nie może zostać dłużej w pracy, nie przyjdzie w weekend, by nadrobić
zaległości, nie poświęci wieczoru, bo tego czasu zwyczajnie nie ma. Zostaje jej
jedynie lepsza organizacja pracy, asertywność i jasne określenie co jest
najważniejsze, by wykonać pracę w wyznaczonym czasie, by wykazać, że jest
dobrym pracownikiem i wykonuje porównywalną pracę do innych członków zespołu,
mimo że nie zostaje po godzinach.
Kobiecie w radzeniu sobie z licznymi obowiązkami przychodzi z pomocą stereotypowe
wychowanie. Kobieta praktycznie uczy się tego od dziecka. Tak jak chłopcy chodzi do
szkoły, ale powinna mieć lepsze oceny niż oni. Tak jak chłopcy pomaga rodzicom,
ale zadań do zrobienia w domu nadal jest mnóstwo, a typowo „męskie” prace praktycznie zanikają,
przynajmniej w blokach. I jeszcze wymaga się od niej by miała czyściej w
pokoju, umiała zadbać o siebie, o włosy, skórę, umieć się ładnie zachowywać
itp. By sprostać tym wszystkim wymaganiom od dziecka uczy się radzić sobie z
licznymi obowiązkami mając tak samo 24-godzinną dobę jak chłopcy.
Duża liczba spraw "na głowie" kobiety może
być jej wielkim atutem. By go jednak wykorzystać sama musi zdawać sobie z tego sprawę i
uświadomić innym członkom rodziny jak wiele jest prac domowych. Najlepiej to
osiągnąć włączając w nie całą rodzinę. Gdy dzieciaki dorastają można na nich przerzucać
stopniowo niektóre zajęcia. To nic, że mają szkołę. Ona ma przecież
pracę. To nic, że mają prace domowe – przecież nie będą robić
wszystkiego od razu. W przyszłości i tak będą musiały się tego nauczyć, a
obowiązków w szkole i pracy domowej będzie z czasem przybywać. A jak synowie
nauczą się pomocy w domu to w przyszłości docenią wkład innych kobiet i w domu
i w pracy. A kobieta w CV może wpisać doświadczenie w delegowaniu zadań :)
Kiedyś uczyłam się angielskiego z native
speekerem, który po przeprowadzce do Polski musiał sam zająć się domem. Przy
jednej z rozmów powiedział, że z każdym dniem nabiera większego szacunku do
kobiet. Szczególnie matek. Bo on, będąc dopiero sam, zauważył, że jak nie
upierze w odpowiednim czasie skarpetek to następnego dnia nie będzie miał ich
czystych, że jak nie zrobi po południu zakupów, to wieczorem lodówka jest
pusta, że jak czegoś nie załatwi, nie kupi to tego nie ma. A matki nie tylko
dbają o, jak potem upraszczaliśmy, „swoje skarpetki", ale także skarpetki męża i
dzieci. Dopiero gdy zamieszkał sam zauważył jak wiele prac wykonywała jego
mama. Czy będąc przełożonym zdawałby sobie sprawę jak wiele obowiązków mają podwładne, które mają dzieci? Do czasu samotnego zamieszkania wątpię.
Nie twierdzę, że wszystkie kobiety z definicji rewelacyjnie radzą sobie w domu. Ale wiele z nich ma to doświadczenie i można z niego skorzystać. Jest takie powiedzenie: każdy kij ma dwa końce. Domowe obowiązki kobiet mogą być przeszkodą, ale też wielkim atutem. Tylko czy wszyscy szefowie zdają sobie z tego sprawę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz