wtorek, 26 listopada 2013

Jak ja lubię wady klientów :)


Końcówka ostatniego wpisu utknęła mi w głowie. Czaiła się, kryła, wiła
się po kątach umysłu. I wreszcie ją dorwałam.

Klienci są różni. Wcale nie idealni. Jedni uśmiechają się od progu, inni pięknie potrafią oddać uśmiech, a niektórzy zapomnieli już jak to robić. Potrafią być drobiazgowi, obrażalscy, złościć się o dzień spóźnienia. A my? Jak ich traktujemy? Najczęściej tych najcięższych unikamy, albo staramy się nie doprowadzać do zbyt silnych emocji. A gdyby tak robić odwrotnie? A gdyby tak polubić negatywne strony klienta? Potraktować ich na przykład jak sędziów?
Klient, któremu zależy na szczegółach, może być świetnym nauczycielem naszej dokładności. A inny niech uczy nas pilnowania terminów.  Są też tacy, którzy zwracają uwagę na ubiór, sposób przygotowania materiałów. To świetni kandydaci na trenera jakości.
I wcale nie musimy tego robić po cichu. Poproszenie ich o udział może być sposobem na pogłębienie relacji, na podkreślenie ich wartości, ale też sposobem na pokazanie, że widzimy nasze braki i chcemy je zmienić.
 
Zmiana na lepsze to nasz cel. Oni są tylko sędziami. Kto na tym zyska? Oczywiście klienci. Ale największym wygranym będziemy my ;)